Wystarczą cztery składniki: czekolada, pistacje, maliny i polewa. Nie jestem zwolenniczką deserów wieloskładnikowych, w których mieszają się smaki i właściwie nie wiadomo, o co chodzi. Rozmowa z Justyną Czekaj-Grochowską, właścicielką restauracji Portobello, autorką książek kucharskich.
Dominika Wantuch: Łasuch z pani?
Justyna Czekaj-Grochowska: Pewnie, ale staram się jeść słodyczce w takich ilościach, by nie przesadzać.
Jest pani w tej dobrej sytuacji, że potrafi pani piec ciasta. Idealna sytuacja dla łasucha. Jeśli, oczywiście, lubi tego typu pracę. Pani, patrząc na ciasta i ciasteczka w Portobello, chyba lubi…
– Lubię. Wszystko zaczęło się od Włoch. A właściwie od miłości do kuchni włoskiej. Ponad 10 lat temu wyjechaliśmy z mężem do pracy do małego miasteczka w regionie Emilia Romania. Tam trafiliśmy do prawdziwej włoskiej rodziny, która prowadziła restaurację. Latały noże, ciągle było gwarnie i głośno, ale w tym chaosie zobaczyłam, że każde danie, każdy szczegół jest dopieszczony, że każdy kawałek najdroższej szynki trafia na talerz, na który ma trafić, w konkretne miejsce.
Czytaj więcej: TUTAJ