Nowa reprezentacja Polski zaczęła Ligę Światową od meczów z najlepszymi drużynami igrzysk w Rio de Janeiro. W piątek pokonała Brazylię, a w sobotę Włochy.
Ferdinando de Giorgi jest trenerem bardzo konsekwentnym, o czym można się było przekonać już podczas jego pracy w Kędzierzynie-Koźlu. Podobnie jest w kadrze, skąd dochodzą informacje o wielkiej dyscyplinie, jakiej wymaga praktycznie na każdym kroku: od posiłków, poprzez treningi, a na meczach kończąc. Widać też, że nie uznaje zasady o niezmienianiu zwycięskiego składu, bo bohaterowie piątkowego spotkania z Brazylią: Aleksander Śliwka, Grzegorz Łomacz, Karol Kłos i Rafał Buszek, dzień później znów byli rezerwowymi.
Rywale w pierwszym spotkaniu dość łatwo pokonali Iran, mimo że w Lidze Światowej grają bez dwóch swoich największych gwiazd: Osmany Juantoreny i Ivana Zajcewa. Filippo Lanza i Luigi Randazzo to zawodnicy dobrzy, ale do klasy tamtej dwójki im jeszcze daleko. W pierwszym secie mieliśmy Włochów niemal na deskach (12:7), jednak nasi siatkarze chyba już uwierzyli, że wygraną mają w kieszeni, gdyż stanęli. Pojawiły się błędy, słabo przyjmowaliśmy serwy Lanzy i Randazza, co skończyło się utratą przewagi. A rozpędzonym rywalom zaczęło wszystko wychodzić. Dobrze grali w ataku, świetnie w obronie, a w kontrach byli bardzo skuteczni. I zamiast spokojnie prowadzić 1:0, Polska musiała odrabiać straty.
Wystarczyło jednak, żeby Polacy zagrali trochę lepiej, by pokazać gospodarzom, że bez Juantoreny i Zajcewa są reprezentacją o klasę słabszą od naszej. Młodziutki rozgrywający Simone Giannelli gra szybko i w sposób urozmaicony, ale wykonawców ma znacznie gorszych niż na igrzyskach w Rio de Janeiro, gdzie jego drużyna sięgnęła po srebro.
Przede wszystkim jednak przewaga naszej drużyny zaczynała się od bardzo dobrej zagrywki. Najwięcej kłopotów sprawiały przeciwnikom tzw. floty w wykonaniu Bartłomieja Lemańskiego i Mateusza Bieńka, a z wyskoku raził rywali Michał Kubiak. A zbicia z sytuacyjnych wystaw nie są atutem gospodarzy turnieju. Polscy siatkarze ustawiali szczelny i wysoki blok, zdobywając nim mnóstwo punktów. W odróżnieniu od meczu z Brazylią od początku w ataku skuteczniejsi byli przyjmujący, ponieważ Dawid Konarski zaczął gorzej niż w piątek. Szybko jednak wrócił na swój poziom. Bartosz Kurek znów nie wykorzystywał swojego wielkiego potencjału ofensywnego, więc zastąpił go Śliwka i potwierdził, że kapitalny występ przeciwko mistrzom olimpijskim nie był tylko jednorazowym wyskokiem. 23-letni skrzydłowy przy dobrym rozegraniu z bezczelnością obijał ręce przeciwników. A przecież to Włosi słynęli przez lata z takiej sprytnej gry. Dziś mogą się uczyć od Kubiaka, Konarskiego czy nawet nowicjusza Śliwki.
Czytaj więcej TUTAJ