Ten zamach dokładnie przygotowywano. Na ofiarę czekało pół tony materiałów wybuchowych rozłożonych na 100-metrowym odcinku drogi. Ta śmierć miała mieć wymiar symboliczny – sędzia Giovanni Falcone, zacięty wróg włoskiej cosa nostra, który za cel swojego życia obrał unicestwienie tej przestępczej organizacji, miał zginąć na Sycylii. Na ziemi, którą mafia rządziła.
Stało się to w sobotę 23 maja 1992 r. Dziś Włosi są zbulwersowani informacją, że okrutny Toto Riina, który zlecił zabójstwo Falcone, może wyjść z więzienia na wolność, by „umrzeć w godnych warunkach”.
Od listopada 2015 r. boss cosa nostry przebywa w klinice uniwersytetu w Parmie w warunkach zbliżonych do więziennych, w całkowitej izolacji. Według jego obrońców, cierpi na raka płuc i nerek. Według ks. Ciotti, mafioso wciąż kieruje cosa nostrą i jego rola w świecie przestępczym nie jest bynajmniej symboliczna.