Giovanni Pampiglione pochodzi z Włoch, ale z Warszawą związany jest od ponad 50 lat. Jak podkreśla, jego przygoda z tym miastem zaczęła się dawno, dawno temu w klubie SPATiF, gdzie wówczas przesiadywała artystyczna bohema naszego kraju. Włoch miał przyjemność siedzieć przy jednym ze stolików z takimi sławami, jak Andrzej Wajda czy Janusz Morgenstern.
Stolicę kocha za urok i tajemnice, jakie w sobie kryje. Uwielbia jej tempo i nowoczesność. Wspomina piękne chwile na Jazdowie, które spędził z oszałamiająco piękno kobietą, kocha spacerować warszawskimi uliczkami i czuje się mocno związany z Zachętą, Akademią Sztuk Pięknych oraz uniwersytetem. Zresztą zobaczcie sami, co jeszcze mówi o naszym mieście:
Giovanni Pampiglione – po polsku nauczył go mówić Witkacy
Giovanni Pampiglione urodził się 23 lipca 1944 r. w Rzymie. Jest reżyserem teatralnym, scenografem, aktorem, pisarzem, tłumaczem i pedagogiem. To absolwent Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu w Rzymie (1962-1967) i Wydziału Reżyserii PWST w Warszawie (1968-1971). Twórca i lider Międzynarodowego Instytutu Teatralnego Atelier di Formia z siedzibą w Formii, poświęconego zagadnieniom dramaturgii XX wieku (głównie polskiej). Gość „Wakacji z Kisielem” reżyserował też w teatrach całej Polski, jest twórcą i dyrektorem Festiwalu „Dico Cracovia” (1995 i 1997), promującego współczesną dramaturgię włoską.
Giovanni Pampiglione powiedział w audycji „Wakacje z Kisielem”, że w tym roku będzie obchodził swoje „50-lecie z Polską”. Wspominał rok 1964 i Uniwersytet Warszawski, gdy pisał pracę magisterską „dla Włochów” o Witkacym, we współpracy z ludźmi kultury polskiej. – Wtedy się zaczęło, historia miłości, która ma 50 lat, bez zdrady z mojej strony, a także ze strony polskiej – dodał.
Czemu chciał studiować w rządzonej przez komunistów Polsce? Czy chodziło o miłość do Witkacego?
– Najpierw przyjechałem przypadkowo, jak Alicja do Krainy Czarów, po prostu pomyliłem drzwi, wszedłem tam, gdzie nie powinienem i znalazłem się w Polsce – podkreślił Giovanni Pampiglione. Na antenie Dwójki przyznał, że jest szansa na to, że powstanie książka na bazie jego rozmowy z Michałem Komarem, scenarzystą i krytykiem filmowym, w której opowie o swoim życiu.
– Nauczyłem się mówić po polsku dzięki Witkacemu, ale mówiłem słabo. Jako Włoch byłem zafascynowany pięknością i wrażliwością polskich dziewcząt, spotkałem się z jedną dziś w kawiarni i mówiłem „o, ty męko moja”. To było z Witkacego – wspominał reżyser.
Mówił o tym, że kiedyś teatr był rzeczywiście „wielki”, a nie tak jak dziś, w dużej części zdominowany przez awangardzistów. – Teatr Stary, Kantora, Laboratorium. Małe tricki lewą ręką to nie dla mnie. Ośmielam się powiedzieć, że może Polacy jako widownia tęsknią za pięknem? Może jako spolonizowany Włoch tęsknię za tym, proszę moje gwiazdy, rzymskie i polskie, żeby piękno znów wróciło na scenę, bo bez niego nie ma radości i szczęścia – mówił.
Audycję prowadził Jerzy Kisielewski.
pp/mc